ANNABELLE MINERALS- PODKŁAD KRYJĄCY

niedziela, 12 lutego 2017

Dziś na tapecie kolejny podkład. Jak widzicie ciągle poszukuje tego idealnego. I wiecie co ? Chyba jestem blisko J Mam na myśli rozsławiony podkład mineralny Annablle Minerals.


Już pewnie nie raz czytałyście na jego temat na innych blogach. Więc zapewne wiecie, że podkład ten ma sypką konsystencje, że jest zamknięty w bardzo praktycznym słoiczku i posiada zabezpieczenie przez niechcianym wysypaniem się, na przykład w torbie. Opakowanie jest całkowicie wykonane z plastiku więc jest leciutkie, jednak też bardzo eleganckie i ładne. Jego szata graficzna jest raczej minimalistyczna, co bardzo mi się podoba.


Zacznę może od samego początku. Nigdy wcześniej nie miałam przyjemności używać żadnych podkładów mineralnych. Jednak po przeczytaniu wielu recenzji, zdecydowałam się właśnie na Annabelle Minerals. Moja przygoda rozpoczęła się od próbek, wykupiłam prawie wszystko co producent oferował w postaci testerów, a więc 2 odcienie podkładów, róże i korektory. Tutaj wtrącę dosyć ważną rzecz, a mianowicie przy zakupie próbek podkładów płacimy 8,90 zł za jeden tester wybranego przez nas odcienia podkładu, natomiast gdy chcemy zamówić testery róży (9,90 zł) dostaniemy cały wzornik, a więc wszystkie dostępne kolory (tylko że w woreczkach strunowych). Dokładnie tak samo jest z korektorami.

Ale dzisiaj mowa o podkładach, a więc zamówiłam 2 testery podkładów kryjących i jak się okazało idealnym dla mnie odcieniem okazał się golden fairest. Jednak moje początki z tym podkładem nie należały do udanych. Wkurzało mnie bardzo że trzeba poświęcić więcej czasu na jego nałożenie. Bo żeby wyglądał  ładnie i naturalnie zalecane jest nakładanie kilku bardzo cienkich warstw. Trwa to odrobine dłużej niż przy zwykłym kremowym podkładzie. Po za tym jak wcześniej wspominałam naczytałam się wielu porad i nie wiem dlaczego wbiłam sobie do głowy, że najlepszym rozwiązaniem dla mnie będzie po nałożeniu podkładu, spryskanie twarzy woda termalną i zawzięcie się tego trzymałam. Moja twarz z natury tłusta nie bardzo współgrała wtedy z podkładem, szybko się przetłuszczała, pory były bardziej widoczne, zauważyłam również że bardzo krótko się utrzymywał na twarzy. Na jakiś czas zrezygnowałam z jego używania. Jednak na szczęście po jakimś czasie wróciłam do niego, zmieniłam podejście (nie spryskiwałam twarzy) i stwierdziłam, że moja twarz nigdy nie wyglądała lepiej.


Jest to podkład, który daje bardzo naturalny efekt. Ale nie jest to tylko efekt wizualny ale również komfort noszenia  jest zupełnie inny od zwykłego podkładu. Jest on bardzo lekki i praktycznie niewyczuwalny na twarzy. Naprawdę, gdy teraz pomaluje się płynnym podkładem mam odczucie okropnej maski na twarzy i obciążenia. Co do krycia to moim zdaniem w połączeniu z korektorem AM (który swoja drogą jest najlepiej kryjącym produktem, który kiedykolwiek miałam) jest zadowalające. Co prawda pryszcze pojawiają się już u mnie na szczęście dosyć rzadko, jednak w dalszym ciągu borykam się z czerwonymi, dosyć mocno widocznymi (zwłaszcza zimą) bliznami. Podkład w połączeniu z korektorem, sprawia że są one całkowicie niewidoczne. Gdy nie spryskuje twarzy wodą termalną podkład trzyma się znakomicie, nie potrzebuje poprawek w ciągu dnia. Gdy wracam do domu po kilku godzinach, podkład dalej znajduje się na swoim miejscu. Co więcej absolutnie nie podkreśla rozszerzonych porów, z którymi się zmagam. Czytałam również, że dziewczyny bardzo skarżą się na to, że podkład wygląda dobrze jedynie chwilę po nałożeniu, a później ciastkuje się- owszem również to widziałam ale jedynie gdy używałam na podkład wody termalnej, gdy skończyłam z tym, podkład bez przerwy wygląda idealnie. 

Bardzo ważna jest również aplikacja. Ja używam to tego pędzla typu topflat (Ecotools kupiony w Rossmanie). Wysypuje odrobinę podkładu na wieczko, zanurzam pędzel, delikatnie wstukuje żeby dobrze „wszedł” we włosie, następnie strzepuje nadmiar i kolistymi ruchami nakładam na twarz. Tak nakładam 2 pierwsze warstwy. Następnie w ruch idzie korektor, ja używam ten w odcieniu medium, jednak są już dostępne takie, które są idealnie dopasowane kolorystycznie do podkładu. I ostatnia warstwa podkładu, tą jednak nie aplikuje kolistymi ruchami, a wklepującymi, żeby nie naruszyć korektora. Robię tak ponieważ korektor medium nie jest idealnie dopasowany do odcienia podkładu i ta ostatnia warstwa ma na celu wyrównanie koloru. Później puder, i cała reszta makijażu J
A więc w skrócie:
*2 warstwy podkładu, nakładane kolistymi ruchami
*korektor
*1 warstwa podkładu, nałożona ruchami wklepującymi


Na sam koniec dodam, że podkład ten może wywoływać delikatne wysuszenie. U mnie działo się tak na początku, jednak obecnie w ogóle tego już nie zauważam J Tak więc naprawdę polecam, nie zniechęcajcie się po pierwszym użyciu i kombinujcie- próbujcie stosować go na różne sposoby. Ja jestem z niego bardzo zadowolona.


Ohhh niee, jeszcze jedna ważna rzecz. Podkłady te są BAAARDZO wydajne. Opakowanie 1 gramowego testera starczyło mi na ok. 2 miesiące codziennego używania. Obecnie zamówiłam pełnowymiarowe opakowanie i jestem z niego równie zadowolona. 


REVLON COLORSTAY- 004 CHARCOAL

wtorek, 19 kwietnia 2016

Kreska na powiece potrafi niekiedy zdziałać cuda. Za jej pomocą możemy powiększyć, pomniejszyć oko, zmienić jego kształt, poprzez wyraziste jego zaznaczenie możemy odwrócić uwagę od innych naszych niedoskonałości. Jednak potrzebny nam jest do tego odpowiedni sprzęt : ) Dzisiaj chciałabym wam przedstawić żelowy eyeliner od Revlon  : )


Opakowanie jest bardzo ciekawe ponieważ eyeliner zamknięty jest w szklanym słoiczku, do którego dołączony jest aplikator. Słoiczek jest bardzo malutki, przez co wyciągnięcie produktu z jeszcze mniejszego otworu może być trochę problematyczne. Nie nada się do tego żaden skośny pędzel (ja przynajmniej takim próbowałam i nic dobrego z tego nie wyszło). Idealnie natomiast sprawdza się ten pędzelek dołączony do kosmetyku. Bardzo dobrze wydobywa się nim produkt jak i świetnie sprawdza się do aplikacji. Można nim bez problemu narysować cienką i grubą kreskę.  Ma on kształt lekko zaokrąglony, jakby pędzelek do ust : ) Złożenie go jest również bezproblemowe, po prostu należy wyciągnąć końcówkę i założyć ją z powrotem w to samo miejsce, tylko że do góry nogami (mam nadzieje, że rozumiecie :D)


Ja posiadam odcień 004 Charcoal i jest to bardzo ładny metaliczny grafit. Jednak gdy nałoży się grubszą warstwę wygląda zupełnie jak czarny. Jest bardzo dobrze napigmentowany.


Ma kremową konsystencje, nie trzeba się obawiać, że podczas aplikacji będzie osypywał się na policzki.

Ale to co mnie naprawdę zaskoczyło to jego trwałość ! Po prostu nie sposób go zedrzeć, nada się tylko produkt do demakijażu. Gdy maźniemy sobie kreskę na dłoni, nie da rady zmazać go podczas mycia, trzeba naprawdę się namęczyć :D tak samo zachowuje się na powiece, trzyma się cały dzień bez żadnego uszczerbku. Jednak nie musicie się obawiać, pod wpływem płynu do demakijażu schodzi bardzo ładnie, bez żadnego tarcia. 


Polecam go naprawdę bardzo bardzo ! świetny kolor, a trwałość zaskakująca. Jest to mój ulubiony produkt do malowania kresek na powiece : ) 







WYSOKA OCHRONA PRZECIWSŁONECZNA- EUCERIN I ZIAJA MED

niedziela, 17 kwietnia 2016

Wiosna się zaczęła, słoneczko pięknie świeci- uwielbiam taka pogodę. Od razu chce się żyć, jest więcej siły do działania :) Wraz z pierwszymi promieniami słońca przypominam sobie o tym, że trzeba stosować filtry przeciwsłoneczne. Przyznam się bez bicia, że zimą jakoś o tym zapominam :) W poprzednim sezonie korzystałam z 2 takich kosmetyków, z lepszym i gorszym efektem. Dzisiaj chciałabym wam o nich opowiedzieć. Oba posiadają SPF 50.


Eucerin SUN Krem-żel do twarzy SPF 50+ suchy w dotyku

Zaczne od mojego ulubieńca.




Kosmetyk zamknięty jest w bardzo wygodnym opakowaniu z pompką. Jedna pompka wystarcza mi na pokrycie całej twarzy.  Szata graficzna raczej typowa dla kosmetyków Eucerin, które mają chronić przed słońcem. W opakowaniu mieści się 50 ml produktu.

Jak sama nazwa wskazuje krem nie jest typowym, tłustym filtrem. Ma on bardzo lekką konsystencje, świetnie nadaje się jako baza pod makijaż, szybko się wchłania. Po nałożeniu trzeba odczekać dosłownie chwile, żeby nałożyć podkład. Jeszcze nie zdarzyło mi się, żeby jakikolwiek podkład rolował się na nim. Po nałożeniu kremu na twarz uzyskamy fajny matowy efekt.




Chyba jedynym minusem o jakim mogę powiedzieć jest to, że w swoim składzie zawiera alkohol, który jest wyraźnie wyczuwalny w zapachu ale także chwile po nałożeniu na twarz. Jeśli mamy podrażnioną skórę może ją trochę zaczerwienić, ale za chwile wraca ona do normy (przynajmniej w moim wypadku). Jednak nie zauważyłam żadnego wysuszenia skóry.

Krem zupełnie daje sobie rade jeśli chodzi o ochronę przeciwsłoneczną. Co prawda gdy były upały po 40 stopni, a ja siedziałam na jeziorem trochę obawiałam się i czułam potrzebę częstszego smarowania nim twarzy. Jednak w  takie pogody jakie mamy teraz nakładam go pod makijaż i czuje że chroni mnie przez cały dzień : ) Nie mogę powiedzieć złego słowa na jego temat.

Dostępny jest na pewno w Super-Pharm. Co do ceny nie jestem pewna ponieważ ja swojego kupiłam na jakiejś sporej promocji, ale obstawiam że jego koszt to ok 50-60 zł : )


Ziaja Med tonujący krem do twarzy, odcień naturalny, SPF 50+ ochrona bardzo wysoka



Ten kosmetyk natomiast zamknięty jest w tubie, zamykanej na zatrzask. Trzeba uważać bo nieraz podczas próby wyciśnięcia potrafi zrobić psikusa i wystrzelić kremem prosto w twarz : ) Tuba ma również pojemność 50 ml.

W przeciwieństwie do Eucerin, ten krem ma bardziej tłustą konsystencje. Niestety powoduje na twarzy świecenie, niezbędny będzie dobry puder matujący.

Jest to kosmetyk, który poza ochroną przeciwsłoneczną oferuje nam również wyrównanie kolorytu i krycie niedoskonałości. Z tym kryciem to zbyt dużo powiedziane ponieważ jest ono na poziomie kremu BB, a więc raczej marne. Nie ma co się łudzić, że zakryje jakiekolwiek niedoskonałości, może ewentualnie delikatnie wyrównać koloryt. Także uważam, że jest on przeznaczony dla dziewczyn które nie mają problemów z cerą- czyli raczej nie dla mnie .



Kolejnym minusem może być kolor, po wyciśnięciu nie wydaje się być bardzo ciemny, jednak dosyć mocno oksyduje co widać na poniższym zdjęciu:



Ma natomiast bardzo ładny zapach, który strasznie kojarzy mi się z wakacjami :D
Dostępny jest na stoiskach Ziaji i kosztuje coś około 20 zł. 


ŚWIETNY DUET- ASTOR PERFECT STAY I ECO CERA RICE POWDER

czwartek, 14 kwietnia 2016

Jestem w trakcie stosowania retionoidów i kwasów, jak możecie się domyślić jest to mieszanka wprost wybuchowa :D  Efekt ? Czerwona, przesuszona, łuszcząca się skóra, ale o dziwo w niektórych miejscach również przetłuszczająca się. Wiecie jak ciężko sprostać takim wymaganiom i znaleźć odpowiedni podkład ? Powinien on kryć, nie podkreślać suchych skórek, matować ale jednocześnie nawilżać… Ciężka sprawa ;) Jednak znalazłam duet, który razem nawet dobrze  spełnia moje oczekiwania.

Mowa tutaj o podkładzie Astor Perfect Stay oraz o pudrze Ecocera Rice Powder


ASTOR PERFECT STAY

Podkład ma ładne, szklane opakowanie z pompką. Posiadam go już około 1 roku i ani trochę się nie zacina. Jedna, półtorej pompki starcza mi na pokrycie całej twarzy. Jest on baardzo wydajny, tak jak wspomniałam mam go już dosyć długo, a zużyłam dopiero pół opakowania, przy stosowaniu praktycznie co drugi dzień. Podkład ważny jest przez 24 miesiące od otwarcia.

Jest to podkład o średnim kryciu, z moją czerwoną jak buraczek twarzą radzi sobie bardzo dobrze, jednak jeśli chodzi o jakieś większe wypryski potrzebny będzie korektor, ale to chyba normalna sprawa. Nie wiem jak wy, ale ja chyba jeszcze nie spotkałam takiego podkładu, przy którym nie musiałabym używać korektora.

Posiadam odcień 100 Ivory i jest to naprawdę fajny, jasny kolor.  Nie posiada różowych tonów.

Po prawej Revlon CS 150 Buff, po lewej Astor Perfect Stay 100 Ivory


Stety albo dla niektórych niestety (dla mnie jednak stety) posiada on bardzo mokre wykończenie. Dziewczyną, którym zależy na matowym wykończeniu i nie posiadają porządnie matującego i długotrwałego pudry nie polecam go. Ale dla mnie jest to wybawienie, dzięki temu że daje takie mokre wykończenie nie podkreśla  suchych skórek, których na mojej twarzy za sprawą retinoidów jest naprawdę mnóstwo. Także jak najbardziej polecam go dziewczyną, które borykają się z suchymi skórkami.

Według producenta powinien się trzymać na twarzy 24h… jest to na pewno przesadzone (zresztą, która z nas potrzebuje aż tak długiego efektu ?), ale muszę powiedzieć, że jest naprawdę trwały. Mogę pokusić się nawet o stwierdzenie, że jest to najtrwalszy podkład jaki kiedykolwiek używałam, trwalszy nawet od Revlon CS. Na mojej twarzy wytrzymuje ok. 7-8 h bez żadnych poprawek.

Nie zauważyłam również żadnego zapychania porów.  



ECOCERA RICE POWDER

Zakupiłam go ze względu na to, że żaden innych sypki puder jaki posiadałam (Oriflame i Wibo) nie mógł poradzić sobie z mokrym efektem jaki dawał podkład z Astora. W sumie oba wcześniej wspomniane pudry po zaaplikowaniu jakby od razu znikały, bo efekt zmatowienia utrzymywał się dosłownie parę minut. Puder ryżowy natomiast radzi sobie świetnie, potrafi opanować błyszczenie jak żaden inny puder, dodatkowo robi to na naprawdę długi czas. Szczerze mówiąc to wychodząc z domu na jakieś 6-7 godzin, nie mam potrzeby poprawiania mojego makijażu. Wracając do domu, wyglądam nadal dobrze.

Puder jest dobrze zmielony, w opakowaniu widać, że ma biały odcień jednak po nałożeniu na twarz staje się transparentny. W żadnym bądź razie nie bieli.

Produktu w opakowaniu jest całkiem sporo, ponieważ aż 15g. Jest odpowiedni do użycia w ciągu 12 miesięcy od pierwszego otwarcia. Puder zamknięty jest w standardowym plastikowym, zakręcanym i minimalistycznym opakowaniu. Jednak musze stwierdzić, że nie jest ono zbyt wytrzymałe, ponieważ wieczko u moim pudrze już jest pęknięte pomimo, że nie nosze go w torebce. Do pudru dołączona była również gąbeczka, raczej średniej jakości, ja do aplikacji używam pędzla. Wielkim plusem opakowania jest to, że dozuje odpowiednią, nie za dużą ilość produktu (potrząsam opakowaniem, a przez dziurki wylatuje puder, który następnie zgarniam pędzlem).  


Oba produkty stanowią dla mnie duet idealny, bez którego nie wyobrażam sobie codziennego makijażu. Oba świetnie się dopełniają, jeden (Astor) sprawia, że suche skórki nie są podkreślone, puder natomiast niweluje błyszczenie twarzy. Są bardzo wydajne, podkład to koszt ok. 50 zł i dostępny jest w każdym Rossmanie, a więc z zakupem na pewno nie będzie żadnego problemu. Puder kosztuje ok 15 zł, nie wiem czy dostępny jest stacjonarnie, na pewno nie będzie problemu z zakupem przez internet. 


PARĘ NOWOŚCI

środa, 13 kwietnia 2016


Zwykłe trampki

Jakiś czasu temu w trakcie przeglądania internetu w oko wpadły mi zdjęcia stylizacji z udziałem trampek.  Zawsze miałam ogromny problem z wyborem butów na okres przejściowy pomiędzy zimą a wiosną. Na baleriny jeszcze za wcześnie, a w botkach noga się grzeje. Początkowo przymierzałam się do zakupu conversów, jednak szybko zostało mi to wybite z głowy (może dobrze, może nie :D) . W każdym bądź razie swoje trampeczki zakupiłam przez allegro i kosztowały mnie 29,99 zł, a więc w porównaniu do conversów to jak niebo i ziemia (oczywiście pod względem finansowym).

Sweterek, biała bluzka
Obie rzeczy kupiłam w New Yorker. Sweterek, a raczej narzutka była w promocji, zapłaciłam za nią około 45 zł. Kupiłam także zwykłą białą bluzke z krótkich rękawem. To już chyba 3 taki egzemplarz w mojej szafie, jednak ta kupiona dzisiaj jest troszkę dłuższa od pozostałych :)

Ziaja, fizjoderm
Pokazywałam wam ten żel już wcześniej i jak widzicie bardzo go polubiłam J myje twarz codziennie, 2 razy dziennie. Jedno opakowanie tego kosmetyku starczyło mi na około miesiąc. Ani trochę nie podrażnia, dobrze zmywa cały makijaż-również tusz do rzęs (nie szczypie w oczy), nie powoduje ściągnięcia. Bardzo polecam go osobą które mają przesuszoną skóre twarzy i/lub są w trakcie kuracji dermatologicznej. Jest tani i dosyć łatwo dostępny, naprawdę polecam wypróbować J

Blistex
Retinoidy nie wysuszają jedynie skórę twarzy ale także usta. Właśnie mam na wykończeniu moją pomadkę z Neutrogeny z maliną nordycką (swoją drogą jakoś nie zrobiła na mnie wielkiego wrażenie, jej efekty są bardzo krótkotrwałe) dlatego postanowiłam kupić coś nowego. Trochę poczytałam bo zależało mi na czymś porządnym i padło na Blistex w wersji klasycznej J jedyne co na razie mogę powiedzieć na jej temat to to, że ma słodki smak  (co bardzo mnie zdziwiło, nie wiem nawet czemu :D) i nie zostawia na ustach błyszczącej i tłustej warstwy co dla mnie jest ogromnym plusem :)

Maszynka do golenia :D
Maszynka jak maszynka nie ma się czym chwalić, ale pisze o niej z pewnego powodu :D a mianowicie: czy używałyście kiedykolwiek maszynki z BIC pure 3 (taka zielona?). Ja od pewnego czasu używałam, a moja skóra stała się bardzo podrażniona. Początkowo nie łączyłam tego z maszynką do golenia, jednak gdzieś przypadkowo napotkałam wpis na jej temat, gdzie dziewczyna również miała podobne problemy po użyciu maszynki BICa. Podobno nie tylko ta zielona powoduje tego typu przykrości, ale większość maszynek produkowanych przez BIC nie jest zbyt dobrej jakości.
(na zdjęciu to maszynka z Wilkinsona dla jasności :D)

To by było na tyle. Chociaż to jeszcze nie koniec nowości, ponieważ ostatnio skusiłam się na parę rzeczy z kategorii manicure. Na pewno będę chciała wam je przedstawić jednak chciałam to zrobić w oddzielnym poście. Tylko najpierw muszę wymyślić w jakiej formie to zrobić :)

PYŁEK PSZCZELI

niedziela, 10 kwietnia 2016

Może któraś z was słyszała albo sama doświadczyła efektów jakie daje pyłek pszczeli ? Ja dowiedziałam się o nim całkiem niedawno. Poczytałam trochę i stwierdziłam, że muszę spróbować J



Wyczytałam, że powinno się go stosować przez okres od 1 do 3 miesięcy i robić przerwę, a taką kuracje powinno powtarzać się kilka razy w roku.

Jako, że uwielbiam tego typu kuracje postanowiłam sprawdzić również i tą. A na koniec podzielę się z wami moimi przemyśleniami.

Swój słoiczek zakupiłam prosto od pszczelarza, za 15 dkg zapłaciłam 15 zł, więc nie jest to wygórowana cena. Dla osoby dorosłej zalecana dawka dzienna wynosi ok. 4 łyżeczki. Zakupiony pyłek występuje w postaci granulek, które przed spożyciem trzeba rozdrobnić (np. w młynku do kawy), żeby zwiększyć przyswajalność. Podobno pyłek w postaci granulek nie jest praktycznie w ogóle przyswajalny. Tak rozdrobniony pyłek należy dodawać do napojów, jogurtów, miodu, dżemów itp.



Pyłek pszczeli to ogromne bogactwo ważnych dla człowieka składników odżywczych. Nie będę wam kopiować całych artykułów dotyczących tego produktu, po prostu polecam poczytać sobie na jego temat. Warto jednak wspomnieć aby was do tego zachęcić, że pyłek pszczeli zawiera ponad 250 związków chemicznych (węglowodany, tłuszcze, białka, składniki mineralne, witaminy, rutyna, olejki eteryczne, fitocydy, antybiotyki-inhybiny, hormony, enzymy, kwasy organiczne,stymulatory wzrostu).


Herbatka z łyżeczką pyłku 

Mnie najbardziej do jego stosowania zachęciło to, że pozytywnie wpływa na stan skóry, wzmacnia system nerwowy osłabiony na skutek stresu lub przepracowania, działa ochronnie na wątrobę i jej odbudowę.

Myślę, że równie interesującym dla was może być to, że łagodzi objawy alergii (bardzo przydatna informacja zwłaszcza w tym okresie czasu), a także hamuje napady głodu u osób z nadwagą, działa pobudzająco, wspomaga funkcje intelektualne i wiele, wiele innych.


Naprawdę szczerze polecam poczytać na jego temat. Ja moimi doświadczeniami podzielę się z wami za jakieś 2-3 miesiące J Trzymajcie kciuki 

MIYO matowy puder brązujący

czwartek, 3 marca 2016

Jak już wiecie mam dosyć bladą cerę. Żeby nabrać trochę koloru używam chyba najprostszego sposobu- pudru brązującego. Solarium odpada, a przed nakładaniem samoopalacza na twarz mam opory, nie tylko ze względu na możliwość zapychania ale również ze względu na plamy jakie mogą się pojawić. Na ciele jeszcze można je ukryć, za to twarz wysuwa się na pierwszym plan, przez co mogą być bardzo zauważalne. 

Gdy robiłam zakupy na ekobieca, wrzuciłam do koszyka puder brązujący MIYO. Brakowało mi w kosmetyczce typowo matowego bronzera, ponieważ większość drogeryjnych ma w sobie drobinki brokatu lub są satynowe, co przy moje cerze z rozszerzonymi porami wyglądało bardzo niekorzystnie. W internecie również zbierał pozytywne opinie, był niedrogi, więc niewiele myśląc zdecydowałam się.





Opakowanie to nic szczególnego, jakoś specjalnie mnie nie zachwyciło. Jednak nie posiada też żadnych elementów, które by mnie drażniły. 




Zacznijmy od tego co najważniejsze, a więc od koloru. W opakowaniu wydaje się być idealny- chłodny brąz. Jednak po nałożeniu na twarz staje się trochę bardziej pomarańczowy. Jego konsystencja jest dziwna- jakby trochę kremowa i bardzo pyląca. Mam wrażenie, że przy nakładaniu go na pędzel  dużo produktu się marnuje. Jego największym plusem jest idealny mat- bez żadnych zbędnych drobinek, po prostu matowy mat :D Niby nic dziwnego, że kosmetyk, którego producent reklamuje jako matowy naprawdę jest matowy, ale zdarzyło mi się, że niby matowy bronzer miał w sobie pełno błyszczących drobinek. Może wiecie nawet o którym mowa- lovely, matujący puder brązujący. Nie dajcie się złapać, pomiędzy matującym a rozświetlającym nie ma praktycznie żadnej różnicy. Ale to tak na marginesie. Wracając do MIYO, trzeba uważać żeby nie nałożyć go zbyt dużo ponieważ jest bardzo dobrze na pigmentowany i łatwo można zrobić sobie nim plamy. 


Mam mieszane odczucia co do tego kosmetyku, na pewno dokończę to opakowanie, ale czy kupie ponownie ? Nie wiem, myślę że jednak będę szukała dalej, jednak o takim samym idealnym macie. 
 
FREE BLOGGER TEMPLATE BY DESIGNER BLOGS